Nadziany Batat - zapiekane bataty z wegańskim parmezanem nadziane farszem z zielonej soczewicy, szpinaku, czerwonej fasoli i marchewki, podawane z
View Gallerycamera-addAdd PhotosAbout this placeRodzaje kuchniPolskaAverage Cost40 zł za dwie osoby (około)bez alkoholuHow do we calculate cost for two?Tylko gotówkaMore InfoCzy prowadzisz własnego bloga o jedzeniu?A very traditional "milk bar", old remnants of the Soviet times. Basically a communist cheap option so all could afford a dinner out option. The cornerstones of the milk bars are 2 windows: one where you ask for your food and pick it up. The second is where you returned your used cutlery. What is available is on display on a board an the wall that, as we saw, gets updated on the fly. The food is unremarkable but it doesn't get more authentic: the setting and place transports you straight to 1950. The rating is mediocre because the food is not of great quality. Its not bad nor good. Its quite cheap and having a big meal for a couple of pounds is almost guaranteed. I find visiting...read more0 Votes for helpful, 0 Komentarzethumb-upHelpfulchatKomentarzshareUdostępnijRita198 recenzje221 FollowersWe were told it is one of the last milk bars from the communist times. The ladies are tough and not very friendly but "that's the way it is". The food was OK and cheap. 1 Helpful vote, 0 Komentarzethumb-upHelpfulchatKomentarzshareUdostępnijWyświetl wszystkie recenzjeright-triangleHELP US MAKE ZOMATO BETTERReport an error in this listingHelp us make Zomato more updated and relevant for everyoneZarządzaj restauracjąZarządaj tą restauracją aby mieć dostęp do darmowego panelu administraycjnego, gdzie możesz edytować informacje, obserwować liczbę odwiedzin strony oraz wiele 27/29, Stare Miasto, WarszawaZwiązane z Bar pod Barbakanem, Stare MiastoRestauracje w Warszawa, Warszawa restauracjach, Stare Miasto restauracje, Najlepsze restauracje (Stare Miasto), Śródmieście restauracje, Polska restauracji w mieście Warsaw, Kuchnia Polska w pobliżu, Polska restauracji w mieście Stare Miasto, Szybkie jedzenie w mieście Warsaw, Kuchnia Szybkie jedzenie w pobliżu, Szybkie jedzenie w mieście Stare Miasto, Kantyny w mieście Warsaw, Kuchnia Kantyny w pobliżu, Kantyny w mieście Stare Miasto, Imprezy Noworoczne w Warsaw, Wydarzenia Wigilijne w WarsawRestauracje wokół Stare MiastoCzęsto wyszukiwane hasła prowadzące do tej strony
Zupa: Rosół lub Pomidorowa DANIE LUNCHOWE DO WYBORU Sztuka mięsa w sosie 19 zł Klopsiki wieprzowe w sosie koperkowym 19 zł Gyros z sosem Zupa: Rosół lub Pomidorowa - Farszem Nadziane Jedzenie z budki w Polsce może być równie smaczne, jak oryginalny street food, trzeba tylko wiedzieć, co i jak zamówić. Razem z Hien Dinh Gock, Polakiem wietnamskiego pochodzenia, spróbowaliśmy sekretnego menu, a przy okazji porozmawialiśmy o “kulkach mocy" i o obraźliwym pojęciu "chinol". A na koniec TOP 10 wietnamskich barów według Hiena. Polacy rozsmakowali się w gorącym półmisku, kurczaku chrupiącym i w pięciu smakach, nazywając je “chińczykiem” lub “wietnamczykiem”. Tymczasem Ngo Van Tuong, autor książki "Słodko-kwaśna historia czyli wszystko, co chcieliście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać", mówił niedawno, że właściciele budek wstydzą nazwać się swoją knajpę “kuchnią wietnamską”, by nie bezcześcić pięknej kulinarnej tradycji. Właśnie dlatego na szyldach umieszczają napis “kuchnia azjatycka”. I często sami się z tego śmieją. Pytam Hiena, mojego przewodnika po wietnamskiej Warszawie, czego brakuje “pol-wietowi”, by nazwać go pełnoprawną kuchnią wietnamską? - Wszystkiego. Szpinaku wodnego, tajskiej bazylii, kapusty pok choi czy galangalu. To jedzenie w ogóle nie reprezentuje “klimatu” Wietnamu - mówi. Restauratorzy są pragmatyczni – nie straszą Polaków “dziwnymi” smakami. Nie kombinują i zarabiają kasę. Hien Dinh Ngoc Foto: Hien sam rzadko jada w takich miejscach, bo 99 proc. budek "wietnamskich" nie ma nic wspólnego z krajem jego rodziców. Ale dodaje: - W całej Polsce żyje od 30 do 80 tys. Wietnamczyków. A to oznacza, że gdzieś muszą się powstawać autentyczne bary. Tak się składa, że niektóre budki z jedzeniem mają sekretne menu. Pokażę ci je - mówi Hien. Knajpki? Wietnamczycy robią majątek na "pazurkach" - Kiedy zapraszam znajomych Polaków na swoje rewiry, to zabieram ich właśnie na bazar przy ul. Bakalarskiej - twierdzi Hien. To jedno z najbardziej “multi-kulti" miejsc w stolicy, gdzie handlują nie tylko Wietnamczycy, ale również osoby z Bliskiego Wschodu, Afryki czy państw i regionów byłego bloku wschodniego jak Ukraina, Rosja, Tadżykistan czy Czeczenia. - Można tu kupić wszystko – mówi Hien z błyskiem w oku. Główna alejka bazaru topi się w blasku różowo-niebieskich LEDy z napisami NAILS I BEAUTY. Tak, społeczność wietnamska na paznokciach zarabia jeszcze więcej niż na jedzeniu. Na kilka osobnych słów zasługują wietnamskie sklepy spożywcze na Bakalarskiej, które są naprawdę egzotyczne. To nie są "jakieś tam" sklepy orientalne w galerii handlowej, w których dostaniecie dwa napoje i trzy sosy "na krzyż". Na Bakalarskiej sprzedaje się na przykład durian, czyli śmierdzący zgniłym jajkiem owoc, zabroniony w wielu liniach lotniczych na świecie. Kosztuje 60 zł za kilogram. Albo – hit – czyli desery: gęsta, słodka "zupa" z fasolą i żelkami oraz sezamowo-kokosowe “pączki” z ciągnącego się ciasta, przypominające nieco tzw. "kurczaka w cieście kokosowym" Sklep wietnamski Foto: Miejsce numer jeden – Nam Son Rzecz jasna na Bakalarskiej są też bary z jedzeniem. Według Hiena restauracja Nam Son jest jedną z najbardziej autentycznych w całej Warszawie. - Gdybyśmy byli w Wietnamie, to powiedziałbym, że to taki “bar mleczny”. Wiele różnych, klasycznych dań. No i karta specjalnie dla "swoich". Hien podchodzi i po wietnamsku zamawia “ukryte” menu. Ukryte brzmi nieco sensacyjnie, ale nie ma tam oczywiście nic nielegalnego. Wietnamczycy nie chcą go eksponować, żeby nie straszyć Polaków nieoswojonym dla nich smakiem. Za 20 zł zamówiliśmy górę jedzenia. To takie wietnamskie tapasy. Miskę ryżu i mnóstwo małych dodatków. Bo tak się je w Wietnamie. Na talerzu znaleźliśmy specjalnie smażone tofu, marynowaną kalarepę, boczek w sosie sojowym, boczek chrupiący, kurczak na imbirze i w trawie cytrynowej, orzechy zasmażane z solą. Dodatkowo otrzymaliśmy zupę, która na pierwszy rzut oka wygląda jak pho. W rzeczywistości jedliśmy bon mang z cielęciną. Pachnie jak wietnamski miks przypraw z kardamonem, gwiazdkami anyżu i kminkiem. Na koniec na stół położono nam wietnamski wywar na bazie kości z żeberek plus szpinak. Neutralny w smaku, nieco wodnisty. Stworzony specjalnie po to, by pomieszać z nim wszystkie resztki. - Czegoś takiego w Polsce nie ma. W wietnamskiej kulturze kulinarnej nic nie może się zmarnować - mówi Hien. Nam Som Foto: Opracowanie Noizz Czy "chinol" to obraza? W knajpie Nam Som sosy ostry i słodko-kwaśny stoją na ladzie jak w każdym barze azjatyckim. Hien zabrania mi ich używać. - Wietnamczycy czasami kręcą bekę z Polaków, którzy zalewają jedzenie sosem. Ale to raczej sympatyczne żarty - mówi. Z czego jeszcze śmieją się Azjaci? - Z tego, że Polacy nie jedzą palcami i nie lubią ogryzać skórek oraz kości. Co jest w tym złego? To przecież normalne - mówi Hien. - Zabawne są też “kulki mocy”, czyli kurczak w cieście kokosowym - dodaje Hien. To jedzenie pokochały polskie osiedla, bo jest tanie i sycące. - U nas kompletnie się tego nie je. Przy okazji zapytałem Hiena o inną polską rzecz, czyli popularne pojęcia “chińczyk” i “chinol”. - Właściciele lokali nie raz słyszą zza baru, kiedy Polacy mówią, że “są u chinola”. Dobrze wiedzą, że ich się tak nazywa. Polakom często wymyka się to jakby od niechcenia i chyba nie mają nic złego na myśli. Uważam, że wynika to z niskiej wiedzy na temat Azji, bo przecież jak skośne oczy to Chińczyk. Większość osób, które znam, nie obrażają się na to, ale radziłbym uważać. Poza tym każdemu radzę poczytać trochę o Azji, bo jest ogromna i każdy może znaleźć tam dla siebie trochę inspiracji - dodaje. Hitem są wietnamskie desery do nabycia w sklepach przy Bakalarskiej Foto: Miejsce numer dwa - Viet Street Food Kolejną destynacją na mapie warszawskiego "chińczyka" jest knajpa Viet Street Food, znajdująca się na willowej Saskiej Kępie. Wszyscy warszawscy foodies polecają to miejsce. Mają rację. To restauracja, która znajduje się w domu jednorodzinnym, co nadaje miejscu klimat wietnamskich obiadów domowych. Można sobie usiąść na przykład w ogródku. Za kartę odpowiada tutaj 60-letnia szefowa kuchni z Wietnamu, która zjadła zęby na tym jedzeniu i wie jak to się robi. Tutaj zjedliśmy banh mi, czyli przepyszną, chrupiącą bagietkę francuską z piklami z marchewki, kolendrą i wietnamskim farszem. Do wyboru są trzy wkłady: pasztet, wieprzowina lub tofu. Dodatkiem był tutaj srirachonez, czyli własnej roboty mieszanka tajsko-amerykańskiego sosu Sriracha oraz majonezu. Bahn mi Foto: Opracowanie Noizz Czy to jest najlepsza kanapka, jaką jadłem? Na sto procent umieściłbym ją w czołówce. Było naprawdę dobrze i myślę, że ta bahn mi spokojnie mogłaby być nocną alternatywą dla kebabów. To typ jedzenia, który przypadnie do gustu Polakom – smakuje egzotycznie, a zarazem nie wymaga od nich przekroczenia granicy komfortu. Podobno tutaj jest też najlepsza pho w Warszawie, a to niełatwe danie. Jak mówi Hien: - Z pho jest jak z bigosem. Niby wszyscy wiedzą jak smakuje, ale łatwo go spieprzyć. Miejsce numer trzy – Shabu Shabu W definicji street foodu, którą zarysowałem przed naszym spotkaniem, istotna była cena. Naszą górną granica jest 30 zł za to, by wyjść z knajpy w miarę najedzonym. Trzy dychy jak na Warszawę to skromny budżet. Mimo wszystko trafiamy na najbardziej fancy ulicę w mieście - Mokotowską. Shabu Shabu Foto: Agata Grzybowska / Agencja Gazeta Restaurację Shabu Shabu prowadzi Linh Nguyen - Wietnamka, która przyjechała do Polski kilkanaście lat temu i rewolucjonizuje spojrzenie Polaków na jedzenie z jej kraju. W swojej knajpie próbuje odzwierciedlić kuchnię ze środkowo-południowego Wietnamu, gdzie kolonie francuskie miały wpływ. Z oporem spróbowałem tutaj wietnamskiej, chrupkiej kaszanki, doprawionej tamtejszymi przyprawami. W jej smaku czuć było świeżość i nutki trudnej do zidentyfikowania zieleniny, co jak na kaszankę jest chyba nietypowe. Ale w tej kwestii nie jestem ekspertem. Sporą atrakcją były dla mnie sajgonki, które musiałem skręcić sobie sam. Farsz na nie wyglądał tak: Shabu Shabu - kaszanka oraz "farsz" na sajgonki Foto: Opracowanie Noizz Shabu Shabu to też knajpa z hot potem. Zasada jest tutaj bardzo prosta: najpierw wybierasz bulion, a później dodatki, które samodzielnie w nim ugotujesz. To ty odpowiadasz za sterowanie “ogniem”. Nie smakuje? Twoja wina. Spróbuj jeszcze raz! Podróż z Hienem po wietnamskim street fodzie pokazała mi nieznaną dotychczas stronę Warszawy, uświadamiając, że nasza stolica z roku na rok staję się coraz ciekawszą, wielokulturową metropolią. Wietnamczycy w Polsce, próbując dostosować się do naszego gustu kulinarnego, niechcący zbudowali stereotyp kuchni niskiej jakości. Na szczęście czasy się zmieniają, a kuchnia wietnamska w Polsce staje się coraz bardziej autentyczna. Wystarczy tylko dobrze poszukać. BONUS. TOP 10 wietnamskiego street food w Warszawie i okolicach: Pho Toan Nam Son Van Binh Viet Street Food Vietnamka Shabu Shabu to to pho Pekin express Oh my pho Yến Béo - Wólka Kosowska Xing Long - Wólka Kosowska Bar mleczny „Bambino” przy ul. Hożej 19 to miejsce, którego nie trzeba przedstawiać. Lokal ten należy do Warszawskiej Spółdzielni Gastronomicznej „CENTRUM” i serwuje zupę pomidorową, makaron lub ryż w cenie 3,75 zł lub naleśniki z serem w cenie 5,95 zł. Za 5,95 zł można dostać pierogi z mięsem lub z mięsem albo z ryżem. Popularność kuchni gruzińskiej w Polsce w ostatnich latach sprawia, że restauracje i piekarnie gruzińskie wyrastają (w Warszawie na pewno) jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Nie wiem czy mają szanse wyprzedzić w statystykach ilość budek z kebabem 😊 ale jak widzę, dobrze im idzie. Ja nie nadążam, co i rusz zaskakuje mnie nowe miejsce napotkane podczas spaceru po warszawskich ulicach. Dlatego też mogę zaryzykować stwierdzenie, że kuchnia gruzińska jest już całkiem dobrze znana polskiemu obywatelowi. A na pewno dobrze znane są jej sztandarowe dania jak chinkali czy chaczapuri. Tym, którzy w smakach gruzińskich dopiero zaczynają się poruszać przygotowałam listę dań, których koniecznie trzeba spróbować w Gruzji, tych które na pewno nie polecam, oraz listę miejsc, do których my w Warszawie chętnie zaglądamy kiedy najdzie nas ochota na gruzińskie. #1 chinkali Chinkali to pierożki w kształcie sakiewki. Mięsne, grzybowe albo serowe. Zakochaliśmy się w nich jeszcze w Polsce, a w Gruzji pokochaliśmy jeszcze bardziej. Jemy je chwytając za końcówkę i obracając „do góry nogami” – odgryzamy kawałek i wypijamy znajdujący się w środku rosół (pycha!), zjadamy resztę zostawiając końcówkę. Ja na początku jadłam też końcówki, jak widać od ich zjedzenia się nie umiera 😊 chinkali- gruzińskie pierogi / te tutaj w Khinkali House chinkali- gruzińskie pierogi / te tutaj od Sofii Melnikovej Gdzie na chinkali w Tbilisi? Sofia Melnikova’s Fantastic Dougan (22 Revaz Tabukashvili St., Tbilisi) Lokal mieści się na tyłach Muzeum Literatury i wcale nie łatwo go znaleźć – jedyna tablica znajduje się na furtce, ale gdy ta jest otwarta tabliczki oczywiście nie widać. Że to właściwe miejsce poznacie po mieszance głośnej rozmowy kucharek i dźwięków obijanych garów dochodzących z kuchni 😊 Zamówiliśmy tutaj chinkali w trzech smakach – mięsne (tzw. mountain style, cena 0,80 lari/szt), grzybowe (0,90 lari/szt) i serowe (0,80 lari/szt). Farsz w chinkali jest bardzo aromatyczny (szczególnie w grzybowych), natomiast ciasto dosyć grube (inne niż to, do którego wciąż nawołuje pani Magda Gessler 😊 ) a w mięsnych było mało rosołu. Ale generalnie bardzo nam smakowały, więc miejsce polecamy. Khinkali House(37 Shota Rustaveli Ave, Tbilisi) A to miejsce w Tbilisi to miejsce obowiązkowe na chinkali. Wystrojem przypomina polskie lokale z lat 80., w których można było zjeść, wypić wódeczkę, potańczyć i wyrwać… W Khinkali House nie mieliśmy ochoty eksperymentować więc zamówiliśmy tylko pierożki z farszem mięsnym (cena: 0,75 lari/szt). Okazały się najlepsze ever! Dlatego to miejsce jest naszym numerem 1 w Tbilisi. #2 chaczapuri Chaczapuri to bardziej złożony temat. W skrócie to po prostu zapiekany placek, najczęściej z serem. Przez niektórych nazywany gruzińską pizzą (po co to porównanie?). Odmian chaczapuri jest kilka – różnią się sposobem wykonania, kształtem, ogólnym wyglądem czy nadzieniem. Adżaruli, czy chaczapuri adżarskie to to najbardziej fotogeniczne, w kształcie łódki z jajem na środku. Podaje się gorące z porcją masła, które miesza się razem z owym jajem i serem, którym nadziane jest chaczapuri. Niektórych odrzuca właśnie to surowe jajo, mnie powstrzymało przed spróbowaniem chaczapuri w Gruzji. W Polsce jadłam w kilku miejscach i uwielbiam (odradzam odchudzającym się – masa chleba z tłustym serem, czyli milion kalorii). Adżaruli, czyli chaczapuri adżarskie. To na zdjęcie zrobiłam podczas warsztatów w restauracji Chinkalnia. Imeruli ma kształt okrągłego placka, z farszem serowym w środku. Wersja z dodatkową porcją sera na wierzchu to chaczapuri megruli. Najlepsze chaczapuri są świeże, jeszcze ciepłe. Po ostygnięciu to już nie to samo. W piekarniach i budkach z pieczywem dostaniecie również chaczapuri z fasolą (lobiani), z mięsem a nawet z ziemniakami (cena: kilka lari/szt). Placki są tak duże, że spokojnie mogą zastąpić obiad, szczególnie kiedy wybieracie się w dłuższą podróż. A kupione zaraz po wypieczeniu trzymają ciepło przez wiele godzin. chaczapuri na ulicy w Tbilisi #3 gruziński chleb (puri) Najwięcej emocji wzbudza ten w kształcie łódki (shoti puri), wypiekany przyklejony do wewnętrznej ściany specjalnego pieca. Podobnie jak polski chleb z białej mąki, tak i ten najlepszy jest póki jest ciepły, tylko co wyjęty z pieca. W Gruzji mieliśmy nawet okazję spróbować taki chleb samodzielnie uformować a potem przylepić do ściany pieca (uwaga! Bardzo łatwo o poparzenie). W piekarni chleb kosztuje ok. 0,70 lari. Dostępne są też znacznie grubsze chlebowe placki o okrągłym kształcie. Piekarnia w Kazbeki Próba samodzielnego wypieku shoti #4 dolma Dolma to takie malutkie „gołąbki”, w których kapusta zastąpiona została liśćmi winogron. Wypełnione farszem ryżowym i podawane z sosem śmietanowym. dolma i pkhali #5 pkhali i badridżani Obie te przystawki uwielbiam od lat, zanim jeszcze moja noga stanęła na gruzińskiej ziemi. Pkhali to mieszanka zmielonych orzechów włoskich z warzywami i ziołami – np. z burakiem, ze szpinakiem, z bakłażanem. Badridżani to z kolei grillowany bakłażan wypełniony masą orzechową. badridżani #6 pielmieni W Gruzji pielmieni najczęściej podawane są w gorącym glinianym naczyniu ze sporym dodatkiem kwaśnej śmietany na wierzchu. Dobre, chociaż daleko im do tych, które jedliśmy w Grodnie. #7 lula kebab Kolejna odmiana kebabu i kolejna, która nam bardzo smakowała. Charakteryzuje się tym, że podawany jest zawinięty w lawasz. Sam kebab jest z kolei dosyć sporych rozmiarów i grubaśny. Cóż, z lula kebabem Gruzini mogą stawać w konkury z kebabami tureckimi. W sumie to danie podobno wywodzi się z Azerbejdżanu, ale zyskało popularność w krajach Kaukazu i Azji Centralnej. lula kebab #8 Madame Bovary Dziwna nazwa dla dania i nie mam pojęcia kto i dlaczego mu takie nadał – jeśli wiecie, poproszę o komentarz pod wpisem. Danie podobno jest raczej sowieckie niż typowo gruzińskie, ale w Gruzji się zadomowiło (zresztą jak i pielmieni). Madame Bovary to zapiekanka mięsno-grzybowo-pomidorowo-ziemniaczana. My jedliśmy w Kazbegi w Shorena’s Bar. Jedna porcja jest na dwie osoby – i nie dobierajcie do niej chleba 😊 #9 sałatka gruzińska Prosta, niby zwyczajna sałatka ze świeżych warzyw (pomidory, ogórki, cebula) oprószona mielonymi orzechami. Niby. A jednak taka wyjątkowa. lula kebab i gruzińska sałatka w tle #10 churchkhela Doszliśmy do deseru. Churchkhela to nawinięte na nić orzechy i migdały, obficie wymaczane w roztworze na bazie soku z winogron i mąki. Następnie wieszane są do wyschnięcia na słońcu. Wyglądem przypominają świecę albo kiełbasę. Grubsze maja większa warstwę soku, w tych cieńszych dominują orzechy. Występują w różnych kolorach i rzeczywiście różnie smakują. Nie są wcale słodkie. Jacek z własnoręcznie zrobioną churchkhelą Schnąca na słońcu churchkhela churchkhela Nie wiem dlaczego nazywane są gruzińskim snickersem, którego w ogóle nie przypominają. My mieliśmy okazję zrobić własną churchkhelę po zwiedzaniu winiarni Khareba. #11 smakowe oranżady Cukier, cukier i jeszcze raz cukier. Ale spróbować w Gruzji trzeba. Szczególnie estragonowej, która kolorem przypomina płyn do mycia naczyń Ludwik. Smak również jest sztuczny. Ale przynajmniej raz każdy musi zamówić oranżadkę. Podejrzewam, że pod czaczę jest idealna. gruzińska oranżada #12 wino „Serdżo, a ty wolisz wino czy wódkę”- zapytaliśmy naszego kierowcę po Kakheti. „Wino” – odpowiedział bez namysłu – „Wódkę pije czasem zimą, jeden kieliszek. Ale wino jest dobre…” Wyobrażacie sobie taką odpowiedź polskiego kierowcy? W Gruzji wszyscy piją wino. Zresztą Gruzini uważają, że wino pochodzi właśnie z ich kraju. Jaka by nie była prawda, to kraj z bardzo długą historią i tradycją winiarstwa i będąc w Gruzji wypada gruzińskiego wina spróbować. Domowe wino w hotelu-winiarni Age Cellar Telavi Wino w hotelu-winiarni Age Cellar Telavi NIE POLECAM – zupy Moim zdaniem gruzińskie zupy to nie jest najlepszy wybór, ale ja na punkcie zup jestem trochę wybredna. Przyzwyczaiłam się do zup kremów, gotowanych na wywarze warzywnym, delikatnych, lekkich, fit. Te gruzińskie mogą przypaść do gustu miłośnikom tradycyjnej polskiej kuchni – są tłuste i ciężkie. Często też znajdziecie w nich spory kawał mięsa. A na wierzchu pływa spora warstwa tłuszczu. Chikhirtma – zupa z porządna wkładką z kurczaka Khashi – zupa wołowa GDZIE NA GRUZIŃSKIE W WARSZAWIE Chinkalnia (ul. Piękna 15, Warszawa) Restauracja mieści się w centrum Warszawy, w miejscu w którym nie przetrwały inne formaty restauracyjne. Im życzę, by się udało. Menu jest skromne, ale oparte na sztandarowych daniach kuchni gruzińskiej – zjecie tutaj chinkali, kilka odmian chaczapuri i kilka dań z grilla. My mieliśmy okazje uczestniczyć w warsztatach robienia chinkali i adżaruli organizowanych w restauracji. Wyobraźcie sobie, że te wszystkie zakładki na chinkali robi się ręcznie a ich ilość świadczy o kunszcie kucharza/kucharki. Dzisiaj już nie pamiętam ile maksymalnie zakładek udało mi się zrobić, ale pamiętam że nie było się czego wstydzić. Bardzo polecam te warsztaty, dlatego sprawdzajcie fejsbuka restauracji, miejsca rozchodzą się w mig. Restauracja Chinkalnia – warsztaty lepienia chinkali Restauracja Chinkalnia – warsztaty lepienia chinkali Gruzińska przystań (Al. Krakowska 153, Łazy) Restauracja znajduje się za Warszawą, przy trasie na Kraków. To w sumie niewielki domek, którego charakterystycznym elementem są gruzińskie flagi od frontu. W środku misz masz dekoracyjny, chwilami wiatr hula, a łazienka odbiega od warszawskich standardów. Natomiast miejsce broni się kuchnią i przyjazna obsługą. Porcje są spore, ceny przystępne, a smaki obłędne. Jacek mówi, że podają najlepsze chinkali w Warszawie. Gaumarjos (Al. KEN 47, Warszawa) Restauracja, która zyskała popularność dzięki programowi ‘Kuchenne rewolucje”. My znamy tę z Ursynowa. Podają tam bardzo dobre chinkali i chaczapuri imeruli. Minusem tego miejsca jest mała ilość stolików, bez rezerwacji w weekend ciężko o miejsce. Rusiko (Al. Ujazdowskie 22, Warszawa) To restauracja z troszkę wyższej półki, niż te wymienione wcześniej, i o najbardziej wyszukanym wystroju. Miejsce, do którego można zaprosić klienta biznesowego na prostą kuchnię gruzińskiego podaną na eleganckiej zastawie. Nie nabijam się, jest smacznie. Piekarnie Piekarnie kaukaskie czy gruzińskie są już chyba w każdej dzielnicy Warszawy. W tych miejscach spróbujecie chleba wypiekanego w tradycyjnym piecu oraz chaczapuri. Ceny są w nich moim zdaniem troszkę zawyżone. GRUZIŃSKI ZAWÓD – Rioni (CH Plac Unii) Postanowiłam kiedyś zrobić test i w każdej gruzińskiej restauracji, do której poszłam, zamawiałam chaczapuri adżarskie. To w Rioni było najgorsze. Dlaczego? Ze względu na ser użyty do wykonania dania. We wszystkich restauracjach jakich próbowałam danie bazuje na mieszance serów wśród których jest ser podpuszczkowy. Jego smak wyczuwalny w serowym farszu. Nie w Rioni. [Edited: grudzień 2018] Restauracja Rioni w CH Plac Unii została zamknięta. Nie dziwię się.
Bez względu na sposób, musisz je zmielić i dodać do środka sól, pieprz, majeranek i pokrojoną w kostkę cebulkę. W dłoniach formujesz gruby placek, z następnie drążysz lekko zagłębienie, w które nakładasz farsz. Następnie sklejasz ciasto i formujesz podłużne kluchy. Do dużego garnka wlewasz wodę, którą następnie solisz.
Posted by Chjena Od dłuższego czasu prowadzę prywatną krucjatę na rzecz podawania darmowej wody w warszawskich restauracjach. Ponieważ w domu piję już wyłącznie kranówkę – i to nie zawsze filtrowaną, w zależności od tego czy akurat pamiętałam, żeby filtr wymienić – mocno boli mnie, gdy do ceny posiłku muszę dopłacić kilka lub – w skrajnych przypadkach – kilkanaście złotych za coś, co w założeniu powinno być darmowe. Otwartość obsługi w zakresie nie doliczania do rachunku wody zawsze mnie zatem cieszy, a podbijają moje serce totalnie, gdy stawiają przede mną karafkę jeszcze zanim złożę zamówienie. Z drugiej strony barykady są ci kelnerzy, którzy wdają się w długie dyskusje na temat wątpliwej jakości wody z kranu w tej części miasta (ostatnio słyszałam świetny kontrargument – „czy w takim razie używają państwo tej wody do gotowania potraw?”), jej nieodpowiedniej temperatury („a czy mogłabym w takim razie prosić o kostkę lodu do tego?”) lub od których po prostu słyszę „nie, bo nie”. Tym z większą przyjemnością przedstawiam poniżej listę lokali, gdzie nie musimy płacić za wodę (z małym chochlikiem na samym końcu…), co więcej – podadzą nam ją bez konieczności uprzedniego popisu oratorskiego. Na pewno nie jest to katalog zamknięty, zachęcam do dzielenia się Waszymi doświadczeniami na tym polu. Wpisujcie adresy w komentarzach! Miejsca, gdzie dostajecie karafkę wody bez pytania: 1. Mąka i woda, ul. Chmielna 13a Jedna z popularniejszych włoskich restauracji. Zdaniem niektórych, podawana tutaj pizza jest jedną z najlepszych w Warszawie, ale zjemy tu także takie specjały jak ravioli con uovo z rozpływającym się żółtkiem i arancini sprzedawane na sztuki. Woda gratis czeka na nas jeszcze przed złożeniem zamówienia, co więcej, możecie życzyć sobie też gazowanej! 2. DaCurio, ul. Tamka 45a Znów włoski adres, a właściwie bardziej bar ze sprzedawaną pizzą na kawałki. Ale ludzie, co to za pizza! Właściciele sprowadzają specjalne rodzaje mąki z Włoch i pieką placki w prostokątnych blachach, przystrajając je składnikami bardziej tradycyjnymi jak ragu, lub fantazyjnymi połączeniami typu szpinak z gruszką. Codziennie możemy liczyć na nowe niespodzianki na witrynie. Woda stoi w karafkach na barowych stolikach. 3. Pani Wina, ul. Wilcza 11 Na temat Pani Wina pisałam już obszerną laudację [klik] i w dalszym ciągu nie zmieniłam zdania, że to mój ulubiony winny bar w Warszawie. Często zmieniające się menu z wykorzystaniem sezonowych składników (jeszcze nie zdążyłam się zaprzyjaźnić z pierogami z bobem, pasztecikami nadziewanymi delikatnym szczupakiem ani ozorkami na grzankach, a tu już wjeżdżają kolejne pyszności!), wino lane z kija, najsympatyczniejsza obsługa w mieście, która podchodzi do Ciebie z butelką wody i dopiero wówczas pyta, czego się jeszcze napijesz – tu trzeba przyjść nie raz, i nie dwa. Miejsca, gdzie dostaniecie wodę z kranu/filtrowaną na prośbę: 4. Green Caffe Nero, wiele lokalizacji GCN uważana jest za najprzyjemniejszą kawiarnianą sieciówkę w stolicy, a ja absolutnie przyłączam się do tego głosu. Każdy z lokali ma przytulny wystrój, często nawiązujący w detalach do dawnej Warszawy, baristom nigdy nie schodzi uśmiech z twarzy, zaś tutejsze kanapki z indykiem i jalapeno lub rostbefem i białą rzodkwią chodzą za mną ze stałą już częstotliwością. Możemy kupić wodę butelkowaną z lodówki, ale możemy też poprosić o szklankę wody z filtra i dostaniemy ją bez najmniejszego problemu. Fot. Adam Kaliszewski 5. Vege Miasto, al. Solidarności 60a Bardzo oblegane miejsce vegan friendly, children friendly, dog friendly, właściwie wszyscy są tu mile widziani. Trzeba odstać swoje w kolejce po zamówienie, ale czas oczekiwania całkowicie rekompensują pyszne, oryginalne wegańskie potrawy. Z Vege Miasta nie można jednak wyjść bez spróbowania tutejszych ciast, przygotowanych ze zdrowych składników. Wszystkie te wspaniałości popijemy wodą za darmo. 6. Vegan Ramen Shop, ul. Finlandzka 12a Jedyny warszawski adres z wegańskim ramenem [klik], który niczym nie ustępuje mięsnemu oryginałowi, ba – niejednokrotnie słyszałam opinie, że bije go na głowę. Jedząc tutejszy creamy ramen grzybowy sama zaczęłam się nad jego wyższością poważnie zastanawiać. Do picia można zamówić japońską oranżadę, ale ja rekomenduję zapytać o darmową kranówkę z Saskiej Kępy. 7. The Cool Cat, ul. Solec 38 Świetny lokal na powiślańskie śniadanie. Dostaniemy tu nie tylko weekendowe tace zastawione pysznościami z całego świata po brzegi, ale także jaglankę, tabbouleh, szakszukę czy bao. Kawa moim zdaniem jedna z najlepszych w mieście, a wybierać możemy między trzema różnymi mlekami roślinnymi. Zestawy lunchowe zawsze z azjatyckim zacięciem. Szklanka wody na życzenie gratis. 8. Bar Stołeczny, ul. Poznańska 7 Wegańska odsłona tradycyjnych dań jarskich z baru mlecznego, czyli pierogi, kluski, naleśniki, zupy i ciasta. Podają tu absolutnie najlepsze ruskie jakie jadłam w życiu, suto nadziane farszem z wędzonego tofu. Depczą im ostro po piętach jednak pierogi z soczewicą, również bardzo dobre. Do tego idealna okrasa ze złociutkiej cebulki, tani kompocik lub darmowa kranówka. fot. A. Kaliszewski 9. Południk Zero, ul. Wilcza 25 Pub z zacięciem podróżniczym, umieszczony w przestrzennym mieszkaniu (z równie dużą piwnicą!) w przedwojennej kamienicy. Znajdziemy tu mnóstwo książek, gier planszowych, spotkamy ludzi opowiadających o dalekich wyprawach, a na wiszącej na ścianie olbrzymiej mapie możemy odznaczyć dalsze kierunki zwiedzania. Menu proste, tosty, naleśniki, domowe ciasto, całkiem zadowalający wybór piw butelkowych, no i darmowa woda. 10. Cuda na Kiju, ul. Nowy Świat 6/12 O tym miejscu będę jeszcze pisać więcej, bo należy do moich ulubionych w Warszawie. Jeden z pierwszych multitapów w mieście, ze świetną pizzą na cieście wypiekanym na piwie, w fantastycznej lokalizacji z ogromnym dziedzińcem Domu Partii do dyspozycji wszystkich gości. Po tym, jak spróbujecie piwa z tutejszych kraników i zagryziecie kawałkiem pizzy z halloumi, dostaniecie też gratisową wodę. 11. Momencik Vegan Burritos & Tacos, ul, Poznańska 16 Tak naprawdę w kuchni meksykańskiej nie chodzi o tłustość mięsa i sera, a o aromaty warzyw i przypraw. Momencik jest tego doskonałym przykładem, bo karmi pysznie, jadłam tu chyba najlepszą zupę z czarnej fasoli w życiu, a do tutejszych burritos nadziewanych seitanem czy mielonym tofu zastrzeżeń nie miałby żaden znany mi mięsożerca. Ostre smaki polecam popijać świetną aqua fresca (codziennie inny smak!), a w wersji oszczędnej zwykłą aqua dostaniecie za darmo. Miejsca, gdzie za wodę z kranu trzeba płacić Nie sądziłam, że istnieje taka kategoria miejsc, a jednak w czasie swojego researchu, który wymagał bycia naprawdę upartą i konsekwentną, trafiłam pod adres, w którym skasowali mnie za szklankę wody. Wilczy Głód, ul. Wilcza 29a Nabicie na rachunek poprzedzone zostało kulturalną wymianą zdań dwóch zaangażowanych w niesienie dobrej nowiny o warszawskiej kranówce, jasne że lejemy z kranu, nie jest w niczym gorsza od butelkowanej. I bęc, 4 złote, ale chociaż z cytryną była. I myślę sobie, że w zasadzie za zużycie mediów się płaci, ale zaznaczam, że nie wpadałam w ramach swojego małego badania do knajp wyłącznie po wodę – zawsze zamawiałam ją dodatkowo do posiłku. W tym kontekście jednak zostaje pewien niesmak, mimo że jedzeniu w Wilczym Głodzie niczego w zasadzie nie brakuje. *** Na koniec zaznaczę tylko, że nie forsuję podawania wyłącznie wody z kranu w restauracjach jako jedynej słusznej opcji w warszawskiej gastronomii. Zdaję sobie sprawę z nieufności niektórych osób względem kranówki i nie jest to miejsce na wymianę argumentów w tym temacie – wychodzę z założenia, że do talerza (i szklanki, w tym wypadku) nikomu się nie zagląda. Idealnym rozwiązaniem byłaby zatem darmowa woda z kranu w standardzie, a butelkowana płatna na życzenie. Póki jednak torujemy usilnie drogę do ideału, zachęcam restauratorów do otwartości na pytania klientów o wodę z kranu – czasy, kiedy ktoś przychodzi posiedzieć do knajpy i zamawia wyłącznie wodę, chyba już dawno minęły, stąd ewentualna strata obrotów dziennych raczej nie będzie wielka. Wnioski z powyższego zestawienia nasuwają się same: darmowa kranówka króluje w knajpach specjalizujących się przede wszystkim w kuchni włoskiej lub wegańskiej. Ci pierwsi przenoszą na grunt polski dobre tradycje śródziemnomorskie, weganie zaś, jak zakładam, jako społeczni aktywiści chętnie promują ideę wody z kranu gratis. Mam szczerą nadzieję, że ten dobry zwyczaj będzie sprawnie przejmowany przez coraz szersze grono warszawskich restauratorów. Gorąco zachęcam do współtworzenia mapy z darmową kranówką! To też może Cię zainteresować:

Doskonały w smaku. Obie zupy podane z pysznymi kołdunami mięsnymi, wypełnionymi delikatnym farszem. Pierogi zamówione zostały w dwóch odsłonach: klasyczne z wody i pieczone drożdżowe. Pierogi z łososiem pieczonym w warzywach, siekanym szpinakiem, jajkiem oraz kremowym serkiem, to danie o mocno łososiowym, a zarazem bardzo delikatnym

Zaktualizowany Czerwiec 23, 2022 Szczegóły kontaktu Napisz recenzję na Cylex Zobacz także ZAREJESTRUJ SIĘ ZA DARMO! Zarejestruj swoją firmę i zyskaj z Firmania oraz Cylex! Podobne firmy w pobliżu Ten Bistro Otwiera za 1 h 35 min ul. Chmielna 85/87, 00-805, Warszawa Chmielna ABC Otwiera za 2 h 35 min Chmielna 132/134, 00-814, Warszawa Toan Pho Otwiera za 3 h 35 min Chmielna 5/4, 00-401, Warszawa BubbleJoy Otwiera za 4 h 35 min Chmielna 26, 05-800, Warszawa FASTIE Otwiera za 4 h 35 min al. Jerozolimskie 121/123, 02-017, Warszawa Farszem Nadziane Otwiera za 2 h 35 min Al. Jerozolimskie 121/123, 02-017, Warszawa Io Raviolo Otwiera za 5 h 35 min Aleje Jerozolimskie 117, 00-120, Warszawa EVEREST Otwiera za 5 h 5 min Al. Jerozolimskie 123A, 02-017, Warszawa
Niektóre restauracje serwują dania mięsne, ale oferują również wiele opcji wegetariańskich i wegańskich w swoim menu. Do takich miejsc należy, np. Gemuse kebap, czyli wege kebab w Warszawie, miejsce świetne jeśli ,asz ochotę na kebaba, ale takiego bez mięsa. Ikea i słynne wege klopsiki. WarszawaWiadomości Warszawa, Wydarzenia WarszawaNajciekawsze bary w… Redakcja 29 stycznia 2019, 13:40 Znajdujący się przy placu Zbawiciela w Warszawie Klub Komediowy miał swoje początki na Chłodnej 25. W pewnym momencie przy Chłodnej skończyły się koncerty, gwar nieco ucichł, i koniec końców w 2014 r. Klub przeniósł się na ul. Nowowiejską 1, gdzie z powodzeniem działa do dziś. Można przyjściu to na stand-up, piwo, albo improwizowany speed dating. Szymon StarnawskiSzukasz miejsca, gdzie możesz wpaść na drinka, coś do zjedzenia i jednocześnie zobaczyć kabaret, film na żywo, albo pograć na automatach? Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość. Oto 7 miejsc, gdzie nie umrzesz z nudów nad kuflem wygazowanego tych miejscach obejrzysz występy na żywo, napijesz się piwo i zaspokoisz nawet duży do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!Polub nas na Facebooku!TWITTERKONTAKTKontakt z redakcjąByłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?Napisz do nas!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Sensacja w świecie sztuki. Odkryto nieznany obraz Van Gogha na żywojacks cinema warszawamadame qmuzyka na żywo Komentarze 2 Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny 10:30:33 Rzeczywiście PanKejk jest okej. Ja uwielbiam ich szakszukę i ogólnie śniadania. Lubię tam wpaść przed pracą coś zjeść dobrego. Do tego mają super kawę 09:54:51 Warto też sie wybrać do PanKejk. Na Krakowskim. Super jedzenie, zwłaszcza placki ziemniaczane i pankejki na słodko. Ceny rozsądne, ja jestem bardzo zadowolony z obsługi również
  1. ሏе ዡውзуኦо
    1. Биδուл τուдоξይկег ኬоглι
    2. Էջեኚኾձабре φ
  2. Бኬ иλу
    1. Ղኦмօмενы очяሕе
    2. Чኚγε ሊυвупугէ
    3. А ղеթунаቃፉз յютруп տиդеኯաπևн
  3. У крሴ ቩዒаሆωζ
2xHy. 390 139 332 290 428 57 404 255 457

bar farszem nadziane w warszawie